czwartek, 27 sierpnia 2015

Wilno - dzień 0/1: Problemy emocjonalne

19:20
Miałam zacząć pisać ten dziennik dopiero po przyjeździe na miejsce, ale nie mogłam się powstrzymać i oto jest - dzień zero. Po raz pierwszy wybieram się na zagraniczną podróż całkiem sama, dlatego trochę się denerwuję ( trochę to mało powiedziane), ale jestem już w pociągu i nieco się uspokoiłam.
Tego typu podróże zawsze są patetycznie opisywane, jako podróż wewnątrz siebie, która owocuje przemianą wewnętrzą, ale ja niczego takiego nie czuję. Pewnie dlatego, że prawie każdy nomalny człowiek choć raz w życiu wybrał się gdzieś samotnie i nie robił z tego powodu wielkiego halo.

22:16
Jadę pociągiem już jakiś czas i emocje opadły. Te negatywne, oczywiście. Teraz czekam na pozytywne. Póki co, jest mi wszystko jedno czy gdzieś jadę, czy nie jadę, czy coś zobaczę, czy nie. Czuję się trochę jak rozkapryszone dziecko, ale jestem zbyt zmęczona, żeby dawać faka. Jeszcze kilka godzin temu w głowie kołatała mi tylko myśl, że to będzie najgorszy wyjazd w moim życiu, a teraz nieśmiało szepcze "może nie będzie tak okropnie?".

00:45
Jedna trzecia transportu za mną. Jestem potwornie zmęczona, ale teraz już raczej z górki, bo nie powinnam mieć problemów emocjonalnych związanych z pierwszą samotną podróżą, która - nota bene - na początku miała wcale nie być samotna, tylko w trójcy. Ale cóż, jedna z trójcy sobie znalazła lepsze towarzystwo (dziwnym sposobem użyła tych samych stron internetowych do zaplanowania podróży, co ja), a druga się wymigała brakiem pieniędzy, chociaż jeszcze w czerwcu wszyscy byli szczęśliwi i chcieli ze mną jechać. Najwyraźniej nie jestem godna, by im towarzyszyć. Trudno, w każdym razie, gdyby się nie wykruszyły, nie byłoby tego bloga. Póki co raczę się kawą i sokiem na dworcu w Stolycy.

Audycja zawiera lokowanie produktu.

Łorsoł baj najt

Publikuję na wypadek, gdyby komórkowy blogger mi się zbuntował.

Nowych wpisów spodziewajcie się za kilka godzin!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz